Książka stanowi zapis wspomnień Ludwiki Zachariasiewicz, kobiety, która w trakcie wojny była damą do towarzystwa dla Niemców, a później Rosjan. Jej świadectwo dotyczące równocześnie walki podziemnej w trakcie II wojny, jak i czasów tuż po jej zakończeniu, demonstruje niejednoznaczne postawy, a także trudności w odnalezieniu się w nowej Polsce. Unikatowa bezpośredniość i szczerość relacji pozwala na odkrycie przed czytelnikami takich aspektów mechanizmów wojennych i totalitarnych, o których mówi się rzadko albo nie wspomina się o nich wcale. Dziś nie sposób oceniać takich decyzji, jak sugerowanie poprzez dowódców AK młodziutkim dziewczynom, aby pełniły dwuznaczne role przy wrogu w sytuacjach, w których to poradzić sobie mogły tylko dzięki sprytowi i kokieterii, lecz nie wiadomo jakim kosztem. Wspomnienie Ludwiki Zachariasiewicz pomaga uzmysłowić, iż "nie święci garnki lepią", a aktorami doniosłych historycznych wydarzeń bywają zwykli ludzie. Jest w tej opowieści niemało momentów, w których autorka jawi się jako bohaterka. Jeśli byśmy w jednym z tych momentów przerwali narrację, trafiłaby do panteonu chwały, pozostając na zawsze heroiną. Są jednak również takie fragmenty, które odsłaniają jej ludzkie słabości i wówczas z bohaterki staje się negatywną postacią albo przynajmniej nie-niezłomną. A potem znów bywa bohaterką.