W historii muzyki rozrywkowej mało jest takich przypadków, żeby zespół rockowy nagrał płytę będącą ścieżką dźwiękową kreskówki. A płytę wybitną? To już raczej ewenement. Całe szczęście właśnie w kategoriach ewenementu trzeba rozpatrywać ten album.
Jan Borysewicz w obliczu wyzwania, jakim było pisanie muzyki mającej ilustrować konkretne sceny filmu, spiął się maksymalnie i wykonał pracę podobną do tej, jaką słychać na pierwszej solowej płycie Paula McCartneya – większość instrumentów nagrał sam.
Osobiście zarejestrował ścieżki perkusji, basu, gitar i instrumentów klawiszowych. Później do całości dodano wokale Janusza Panasewicza i chórki Uli Mogilenickiej. Tak powstała płyta, która po dziś dzień zaskakuje pomysłami, oryginalnością i świeżością.
Niezwykłe jest także to, że pomimo dziecięcej, bajkowej tematyki na płycie pojawiło się dużo piosenek, które stały się regularnymi, „dorosłymi" przebojami. Starczy wspomnieć takie utwory jak „Marchewkowe pole", „Czarownik", „Dwuosobowa banda" czy „Lew".
Tych świetnie skomponowanych piosenek z rockową energią i radością słucha się bezustannie z równą przyjemnością.