Małżeństwo trzydziestolatków mieszka w niepokaźnym wynajętym domku w spokojnej dzielnicy Tokio. Choć oboje pracują w domu i spędzają razem dużo czasu, nie mają już sobie zbyt niemało do powiedzenia. Pewnego dnia do ich życia wkracza Chibi - kotka, która każdego dnia zjawia się nieproszona w ich ogrodzie.
Z czasem małżonkowie zaczynają rozmawiać o Chibi, dbać o nią i traktować ją jak domownika. W końcu pojawia się nadzieja na ratunek dla ich wspólnego życia. Kot który spadł z nieba to powieść-medytacja o poszukiwaniu szczęścia na przekór monotonii dnia codziennego.
Hiraide bardzo subtelnie nakreśla portret psychologiczny współczesnych trzydziestolatków, którzy czują się samotni, choćby żyjąc w szczęśliwych związkach. Książka Kot, który spadł z nieba to literacki fenomen.
Prawa po ponad 10 latach od jej wydania sprzedano do 13 krajów. Otrzymała ona japońską nagrodę literacką Kiyama Shohei. Jako jedna z nielicznych japońskich książek, znalazła się na liście bestsellerów "New York Timesa" Chibi ma białe futerko z cętkami w odcieniu sadzy i brązu.
Jest zwinna, płochliwa, nie pozwala się brać na ręce i nie miauczy. Przychodzi nieproszona, wymyka się cichcem. Gdy zasypia, jej zwinięte ciało przypomina,,obły amulet". Czy jest możliwym, by zwyczajne, udomowione zwierzę posiadało moc odmiany ludzkiego losu$195 Takie pytanie zadaje sobie narrator tej niedługiej, intymnej opowieści.
Miejsce pod oknem Napisana efektownym językiem powieść, przepełniona refleksją filozoficzną, tryskająca inteligentnym humorem. Publishers Weekly istotnie intymny i pełen życia obraz zamkniętego, prywatnego świata, który równocześnie otwiera się na innych.
The New York Times Takashi Hiraide urodził się w 1950 roku w Moji w Japonii. Wydał kilka tomików poezji. Mieszka na przedmieściach Tokio z kotem i żoną, poetką Michiyo Kawano. Książka "Kot, który spadł z nieba" to literacki fenomen.
Po 10 latach od japońskiej premiery wzbudziła zainteresowanie wydawców z ponad 13 krajów. - Chibi była naszym pierwszym gościem w Nowym Roku. O tych, którzy w czasie noworocznym chodzą od domu do domu, by składać świąteczne życzenia, mówi się,,pielgrzymi".
Tymczasem nasz pierwszy przedziwny,,pielgrzym" nie tylko wszedł do nas oknem, lecz nie wypowiedział żadnych życzeń. Zdołał natomiast skłonić się grzecznie, składając przed sobą w równej linii dwie przednie łapki...