Miasto miewa najróżniejsze oblicza. W sytuacji Bękartów Wołgi mamy do czynienia przynajmniej z pięcioma. Pięciu prozaików, pięć historii - każda z nich ukazuje inne miasto, jednocześnie na nowo definiując pojęcie,,legendy miejskiej". Z autorami tej antologii poznaliśmy się na początku 2014 roku, gdy otworzyliśmy dla czytelników 45. Numer magazynu,,Ha!art". Otrzymaliśmy wtedy kilkaset tekstów. Po wielu tygodniach lektury wybraliśmy pięciu autorów, z którymi chcieliśmy zrobić coś więcej - tak powstał pomysł, którego końcowy efekt trzymają Państwo w rękach. Zdecydowaliśmy się wspólnie na antologię, która obraca się właśnie wokół tego niezwykłego gatunku, jakim są legendy miejskie. Popularność historii zdaje się tkwić w ich niezwykłych możliwościach narracyjnych. Urban legends to nie tylko opowieści, w których można wykorzystać najmocniej fantastyczne wątki, takie jak czarne wołgi porywające niewielkie dzieci czy aligatory żyjące w kanałach ściekowych. Klechdy miejskie, jak nieco humorystycznie pozwoliliśmy sobie nazwać niniejszy zbiór, to najczęściej żywioł snucia opowieści w najczystszej postaci, radość i euforia, która towarzyszy budowaniu spiętrzonych, oszałamiająco dziwacznych narracji. Dzięki nim możemy spojrzeć na rzeczywistość bezpośrednio nas otaczającą w nowy, interesujący sposób. Zapełniają one przestrzeń, w której na co dzień żyjemy - w której mieszkamy, po której spacerujemy i jeździmy tramwajami. Bez nich nasze miasta byłyby jedynie sumą bloków i ulic. Klechdy zebrane w antologii różnią się pomiędzy sobą, tak jak różnią się ich autorzy. Opowiadane są one w konwencji horroru rozgrywającego się pośród zblazowanych, wielkomiejskich elit kulturalnych (Przybylski), ciepłej satyry na polską prowincję (Miklasz) czy też wspomnienia o quasi-mitycznej przeszłości na pograniczu (Bobula). Niektóre klechdy przemieniają się w metaliteracką grę z czytelnikiem (Gondek), a jeszcze inne same stają się przedmiotem narracji, stwarzając własny, tekstowy mikrokosmos (Zantman). Jednak tym, co łączy skategoryzowane w antologii teksty i co pozwala im zabrzmieć jak bajanie przygłuszone ulicznym szmerem, jest poczucie humoru przeplatane dreszczykiem. No i oczywiście zamiłowanie do snucia opowieści, których Miasto jest pełne.