Bohaterowie nowej powieści Marty Magaczewskiej noszą oryginalne imiona, niekojarzące się z żadnym konkretnym miejscem na Ziemi. Lelech, Skomroch, Tabiołka, Lala, Zajc, Koffel, Kauk... Opisane w utworze wydarzenia dzieją się na terenie Zakładu zlokalizowanego na obrzeżach Miasta i równolegle w umysłach ludzi, w ich mrocznym, chaotycznym wnętrzu.
Przekształcając klasyka, można zatem powiedzieć, że akcja utworu toczy się wszędzie, czyli nigdzie; obcujemy ze światem pełnym napięcia i grozy, który utracił lub właśnie traci sens. Poczucie tej utraty u każdego z bohaterów jest inne, największe u Koffla, który (czy przypadkiem$288) pierwszy kończy życie.
Ostatecznie autorka pozwala przeżyć tym, którzy tego sensu do końca, z uporem szukają, nawet jeśli tylko generujeją sobie iluzję; tragiczni i śmieszni w podejmowanych próbach przetrwania. Bo czy to człowiek decyduje o własnym losie, czy również jest dotkliwie od narodzin skazany - cały z materii, pozostający pod presją ciała, które musi mieć swój kres$289 Na przekór absurdowi w tym świecie od początku wyczuwalny jest stały rytm, zrodzony z mocy słowa i sugestywnego obrazu.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.