Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do teraz nazywane jest największą tragedią polskiego himalaizmu.Wśród przysypanych był Mirosław "Falco" Dąsal, poprzez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, lecz też bezawaryjny partner i człowiek pełen energii, który w góry nie wychodził bez magnetofonu i nagrań swych ulubionych wykonawców."Falco" nie tylko kochał góry, ale także potrafił o nich pięknie mówić i pisać, zarażając swoją alpinistyczną pasją kolejne pokolenie. W trakcie swojej ostatniej wyprawy przeczuwał, że może stać się ona jego pożegnaniem z górami i ze światem.Mirosław „Falco" Dąsal (1952-1989) swój przydomek zawdzięczał sokołom, które zachwyciły go w trakcie wyprawy w Andy. Wspinał się w Alpach, Kaukazie, Patagonii i Pamirze. W 1984 roku wszedł nową drogą na Fitz Roy, a rok później spełnił swoje marzenie i stanął pod ścianą w Himalajach. Dwukrotnie był uczestnikiem wypraw na Lhotse. W 1986 roku brał udział w próbie przejścia południowej ściany Dhaulagiri. Zimą 1987/88 uczestniczył w wyprawie na K2 w Karakorum.Zginął w lawinie na przełęczy Lho La, razem z Andrzejem Heinrichem, Eugeniuszem Chrobakiem, Mirosławem Gardzielewskim i Wacławem Otrębą, w trakcie wyprawy na Mount Everest w 1989 roku.