Autor docenia ogromną produktywność rynku i postrzegają globalny kapitalizm jako jedną z najkorzystniejszych szans na rozwiązanie problemów świata. Starają się potwierdzić wrodzoną wartość pracy w biznesie jako dzieła pełnego sensu i znaczenia dla Boga. Doceniają tych chrześcijan, którzy zostali powołani do pracy w biznesie i którzy niejednokrotnie czują się jak obywatele drugiej kategorii w królestwie Bożym.
Rzeczywiście, czasami biznes określany bywał z ambony jako wyraz grzesznej chciwości, jako zło konieczne,bez wątpienia nie jako coś, do czego możnanakłaniać. Powołanie do biznesu było umieszczane na trzecim miejscu, za powołaniem do kościoła albo działalności misyjnej, a także za powołaniem do realizowania jednego z „pożytecznych zawodów", do których nigdy nie zaliczano biznesu.
Praca w biznesie nigdy nie była hołubiona w społeczności kościelnej. Kiedy ktoś dostawał awans w korporacji, nikt nie zamawiał za niego nabożeństwa, żeby to uczcić. Przeciwnie, można usłyszeć mnóstwo kazań opowiadających o „wzorowych chrześcijanach", którzy opuścili udaną praktykę biznesową, żeby poświęcić się jakiejś misji. Przesłanie było jasne. Człowiek służy Bogu, porzucając biznes. Najwyraźniej coś, co było brudne albo w najkorzystniejszym razie obojętne, mogło być odkupione tylko przez chrześcijańską służbę na pełen etat.
krótko mówiąc, wielu właścicieli i menedżerów firm może czuć się wykluczonymi z dzieła Bożego na świecie. Poprzez pokaźniejszą część dnia pracy ci mężczyźni i kobiety czują się jedynie pośrednio związani z tym, co czyni Bóg. Dla nich praca jest w najkorzystniejszym razie instrumentalnym środkiem do wyższego celu. Przez większość swego życia pracują, wykonując coś, co mogą scharakteryzować jako działania bardzo neutralne, jednak za pomocą pieniędzy, jakie uzyskują, mogą wspierać jakiegoś misjonarza, lokalny kościół albo charytatywną działalność misyjną, czyli finansować „prawdziwą pracę dla Boga".
Ich udział w wielkim planie Bożym ogranicza się do zapewnienia środków innym, a po drodze do przestrzegania osobistego kodeksu etyki, który wzywa ich do działania z pozycji uczciwości i dobroci. Na skutek czego święte królestwo Boże wkracza w ich świecką działalność jedynie na poziomie ich postępowania w sferze osobistej. Praca (i jej efekty) pozostają starannie podzielone pomiędzy to, co świeckie (i co niewiele znaczy) i to, co święte (i co liczy się ostatecznie).
Jest to jednak fałszywa dychotomia i zła teologia, która opóźnia przyjście królestwa
Bożego.
A jak Bóg widzi biznes? Jeśli Bóg w ogóle wyznaczył dla niego jakieś zadanie, to jakie ono ma być? Co należy robić i co jest celem biznesu? A także czego nie powinno się robić – a więc jakie są jego granice?
Mimo wszelkiego dobra, które czyni przedsiębiorczość w świecie, może ona zdziałać dużo więcej. Autorzy rzucają wyzwanie dominującemu aktualnie paradygmatowi biznesu. Twierdzą, że prawdziwe zrozumienie Pisma Świętego wymaga ponownego zbadania wielu twierdzeń, które niejednokrotnie traktowane są jako oczywiste, i w wielu przypadkach, wręcz postawienia ich na głowie.
Książka ma na celu zachęcić i rzucić wyzwanie. Jej celem jest zaoferowanie ludziom biznesu ram, które pozwolą im zobaczyć znaczenie codziennej pracy z punktu widzenia Boga
i równocześnie wezwanie do bardziej starannego dobrania praktyk biznesowych do znacznych planów Boga dla ludzkości.
krótko mówiąc, książka ta stara się być jednocześnie pocieszająca, jak i prorocza, opisywać zarówno to, dlaczego Bóg interesuje się biznesem, jak i to, dlaczego jest jeszcze mnóstwo do zrobienia.
JEFF VAN DUZER, dziekan szkoły biznesu Uniwersytetu Seattle Pacific, szanowany naukowiec a także głęboko wierzący chrześcijanin.