Tajna służba zostawia niemało tajnych blizn
Po latach służby w resorcie mundurowym Agnieszka zdaje się przegrywać samotną walkę z nierównym traktowaniem, mizoginią, nietolerancją i mobbingiem. Na dodatek postawa nowych przełożonych w dodatku wpisuje się w te najgorsze standardy i może przypieczętować jej decyzję o odejściu ze służb specjalnych, z którymi związała się w połowie lat 80. Ubiegłego wieku. Czy wyszuka się ktoś, kto wyciągnie do niej pomocną dłoń?
Tajne blizny to szczera opowieść kobiety, która z niemęskiej perspektywy obnaża przed Czytelnikiem kulisy funkcjonowania polskich służb specjalnych. To wyznanie piękne, zabawne, pełne autoironii, choć równocześnie istotnie bolesne. A wynika to stąd, iż problemy opisywane poprzez autorkę – mimo upływu lat – zupełnie nie straciły na aktualności.
Szef Marcin Węglewicz vel Karbon (zgadzało się, ka jak kurwa) popatrzył na mnie spode łba. Dziwnie jakoś. Punkt widzenia i perspektywa zmieniła mu się wraz z punktem siedzenia. Potem znowu uśmiechnął się ironicznie.
– Nie.
niedługo, cynicznie i na temat. Wziął do rąk kartkę z moją nominacją, triumfalnie pomachał mi nią przed nosem, przedarł na pół i wrzucił do kosza na odpadki stojącego opodal jego przepięknego, starego, poszkopskiego biurka.
– Hmm – dodał łaskawca uprzejmie. Tytułem podsumowania zasadności wykonania czynności darcia nominacji oficerskiej.
– Rozumiem. – Słowo uwięzło mi w gardle. – To wszystko? Mogę iść? – zapytałam chłodno.
– Tak, wszystko. Chyba że naczelnik kadr ma coś do dodania. – Pan szef popatrzył pytająco na kolegę tumana.