Czy to polski western?
…U nas również wozy toczyły się na Zachód. I te świeże ziemie, zachodnie, nazwano od razu Dzikim Zachodem.
Od pierwszej chwili te Ziemie Zachodnie mnie fascynowały. Lata całe szukałem klucza, który pomógłby mi otworzyć drzwi do tego tematu. Pionierstwo, western — zgoda. Ale jak do tego dojść? Pewnego dnia, zupełnie niespodzianie, przyszło olśnienie: u nas polegało to na pionierstwie a rebours. Nie na zaorywaniu ugorów, budowaniu osad, ale na upilnowaniu tego, co zastaliśmy, na ochronie wspólnego dobra. Skoro to zobaczyłem, od razu w wyobraźni wypłynęło wszystko: bohater, jego przeciwnicy, konflikt, miasteczko. Nie były to rzeczy mi obce: znałem takie miasteczka. Brałem udział w bitwie o Nysę…
Dlaczego western?
…Ponieważ zawsze wydawała mi się pociągająca walka Dobra ze Złem.
A przy tym wszystko to nie jest wcale odlegle od realnego życia. Przy tego typu dużych przemieszczeniach ludności zawsze odnajdzie się pole działania dla niebieskich ptaków, dla ciemnych typów i elementów zbrodniczych. Zarazem jest to świat w jakimś stopniu kreowany — wszyscy ci nieustraszeni, szlachetni i przystojni kowboje, wysublimowani na użytek filmu i literatury. Tworzono mit, bo taka była potrzeba, uszlachetniony wobec swego autentycznego pierwowzoru, o którym, zapewne z pogardą, pisano współcześnie w nowojorskich gazetach — jak u nas o tym, iż szwagier szwagra zarąbał siekierą….