…Wyznania Rousseau to jedna z tych bolesnych książek, w których — jak w Wielkim Testamencie Villona, jak w Listach panny de Lespinasse — mamy uczucie, że kładziemy rękę wprost na bijącym, chorym sercu ludzkim; uczucie tutaj tym bardziej przejmujące, iż serce to biło w człowieku, który jak niewiele kto inny zaważył na biegu myśli, uczuć i dziejów sporej epoki ludzkości… …Odkąd istnieje literatura, nikt nie obnażył w ten sposób swego wnętrza.
Mimo iż właśnie wpływ Russa rozpętał istną orgię wystawiania na pokaz swego ja, „objaśniania" samego siebie, istną ekshibicję najtajniejszych drgnień swej istoty, wypełniającą widoczną część literatury XIX wieku, nikt nie dorównał mu co do tego w bezwzględności, powiedzmy w bezwstydzie.
Trzeba było tej chorobliwej, do ostatecznych granic wybujałej pychy, a zarazem tego jakiegoś żaru wewnętrznego, podnoszącego chwilami napięcie tonu Wyznań wyjątkowo niemal do sakramentu spowiedzi, żeby pisać w ten sposób o swym życiu, z jakimś dziwnym przeświadczeniem, że szczerość tych kart oczyszcza je z ich szpetoty, a zarazem z całą naiwnością i, można powiedzieć, samouctwem etycznym tego włóczęgi, samotnika i proroka, który wychował się i spędził młodość poza społeczeństwem, a zetknąwszy się z nim, nie wszedł w nie, lecz je rozwalił… Tadeusz Boy-Żeleński