Wypadek, próba samobójcza, udar, zawał, poparzenie, pobicie… Dyżur za dyżurem, wyjazd za wyjazdem, interwencja za interwencją. Nieszczęście często wymieszane z głupotą, tragedia czasem granicząca z groteską, cierpienie, rozpacz, ból.
Śmierć – za każdym razem blisko, zawsze na wyciągnięcie ręki, zawsze gotowa, żeby wyjść z cienia i odegrać główną rolę. Antidotum? Alkohol, narkotyki, seks. W dowolniej kolejności, a najlepiej równocześnie. Żeby nie oszaleć, by wytrzymać, żeby nie pęknąć.
Żeby z tego, który niesie pomoc, nie stać się tym, który pomocy potrzebuje. Bo aczkolwiek chwilami jesteś Bogiem, od którego zależy ludzkie życie, to na przekór wszystkiemu musisz robić wszystko, aby pozostać człowiekiem.
A to bywa cholernie, niewyobrażalnie nieprzystępne.