(...) Dyzma zbladł. Czego może od niego chcieć znany adwokat z Warszawy, adwokat, o którym słyszał, iż nie zajmuje się błahymi sprawami? Odprawił ekspresowo administratora i zabrał się do lektury pism. Pierwsza z otwartych kopert zwierała jedynie informację,w sytuacji ewidentnego braku reakcji i zainteresowania ze strony "Szanownego pana Prezesa" w terminie uprzednio rekomendowanym, wszczęte zostaną sygnalizowane wcześniej działania w wiadomej sprawie. Wyglądało na to, że jakieś bliższe dane i wyjaśnienia mieści druga koperta. Niezwykle, w datowanym na kilka tygodni wcześniej piśmie kancelaria adwokacka Szamocki i S-ka informowała,mając pełnomocnictwo mężczyzny Leona Kunickiego i działając na zlecenie berlińskiej Rechtsanwatkanzelei Lidermann und Hell, wzywa aktualnego administratora posiadajątku Koborów do wykupienia weksli poręczeniowych, zdeponowanych w Berlinie. W przypadku nieprzystąpienia do przedmiotowego wykupu wszczęta zostanie przewidziana prawem procedura wykupu sekwestrowego, z naliczeniem stosownych kosztów manipulacyjnych. "Co to wszystko ma znaczyć, jakie weksle poręczeniowe, jaki wykup sekwestrowy, o co tu, do cholery, chodzi? Jaka kancelaria, i to do tego z Berlina?" - Dyzma denerwował się coraz bardziej i już miał wołać buchaltera Nowickiego do siebie na rozmowę, lecz w ostatniej chwili się zawahał. (...) (fragment powieści)