Marceli Kłosiński na własnej skórze przekonał się, iż życie w więziennej celi to piekło. Gdy po dziesięciu latach spędzonych za kratami w końcu wychodzi na wolność, przeżywa gorzkie rozczarowanie: w pustym domu nikt nie czeka na jego powrót. Dni spędza więc w samotności, do czasu, gdy na jego drodze pojawia się Emilie. Wspólnie próbują stawić czoła niesprzyjającej im rzeczywistości i załagodzić wszystkie traumy, jakie nosi w sobie Marceli. Kiedy na świecie pojawia się ich syn, Arthur, wydaje się, że szczęście w końcu się do nich uśmiechnęło. Wkrótce jednak okaże się, że walka o świeże życie dopiero się rozpoczęła, a drzwi do przeszłości wcale nie zostały zamknięte...
„– Emilie – szepnąłem i kąciki moich ust uniosły się nieznacznie. Zmrużyłem nieco oczy oślepiane jaskrawymi kolorami ognia. Wówczas przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie, kiedy zobaczyłem ją w ogrodzie. Jej złote włosy przeplatane słońcem, jej oczy wpatrzone w moje, jej pulchne usta, gdy składała je w słowa, jej ojca, który nie pozwolił, by powstało z nich zdanie. Mnóstwo razy zastanawiałem się, co wówczas chciała powiedzieć, sporo razy układałem zakończenie do jej słów, mnóstwo razy wyobrażałem sobie, co miałem wówczas usłyszeć. I kiedy ona otworzyła usta, żeby dokończyć, na schodach jej domu pojawił się on”.