On – z Matki narodzony – wybrał ten właśnie dzień, On, który – z Ojca zrodzony – stworzył wszystkie wieki. To ostatnie zrodzenie nie mogło mieć żadnej matki, a to pierwsze nie szukało ludzkiego ojca. Narodził się więc Chrystus i z Ojca, i z Matki, i bez ojca, i bez matki; z Ojca Bóg, z Matki człowiek; bez Matki Bóg, bez ojca człowiek.
Narodzenie Jego któż wysłowi? (Iz 53, 8) – czy tamto – bez czasu, czy to – bez nasienia; czy tamto – bez początku, czy to – bez precedensu; czy tamto, które za każdym razem było, czy to, którego ani wcześniej, ani później już nigdy nie było; czy tamto, które nie ma końca, czy to, które tam ma początek, gdzie i koniec.
stosownie więc prorocy zapowiadali Tego, który miał się narodzić, niebiosa zaś i aniołowie – Tego, który się narodził. Leżał w żłóbku, wszechświat cały w sobie zawierając; Niemowlęciem był i Słowem. Jego, którego niebiosa objąć nie mogą, nosiło w sobie łono jednej kobiety – Ona królowała nad naszym Królem, Ona nosiła w sobie Tego, w którym my jesteśmy (Dz 17, 28), a Tego, który jest naszym pokarmem, Ona karmiła.
O objawiona słabości i przedziwna pokoro, w których całe Bóstwo tak się ukryło! Bóg swą mocą władał Matką, której posłuszne było Jego niemowlęctwo; swą prawdą karmił Tę, której piersi ssał. Niech doskonali w nas swoje dary Ten, który nie wzdragał się przed przyjęciem naszych początków i niech uczyni nas synami Bożymi Ten, który dla nas zechciał się stać Synem Człowieczym.
(Fragment Kazania 184)