Ciasto się samo nie upiecze, a morderca się sam nie znajdzie. Trzeba działać. Bohaterka planuje spędzić wraz z rodziną sielankowe wakacje w swym domu nad jeziorem, które szczęśliwym zrządzeniem losu nie zostało jeszcze odkryte poprzez turystów.
Po rozleniwiającej atmosferze tego miejsca nie zostanie jednak wkrótce żaden ślad, bowiem pewnego dnia kobieta wynajduje ciało Mariana, jej sąsiada samotnika, który najprawdopodobniej został zamordowany.
Nie wierząc, że policyjne śledztwo przyniesie jakiekolwiek efekty, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. A że ma dar do wpadania w tarapaty i nie za każdym razem postępuje zgodnie z prawem, to prywatne dochodzenie może zamienić się w niebezpieczną przygodę z szalonym zakończeniem...
– Co się stało, to się nie odstanie. Nie martw się, moja droga. To jest tak, jak z zakalcem. Wiesz o tym, bo pieczesz, korzystając z przepisów Irenki. Nie rozumiesz? Co robisz, jak pieczesz na przykład biszkoptową babkę i chcesz posiadać pewność, że wyjdzie dobra? – Yyyy… walę nią o podłogę? – Nie miałam pojęcia, do czego ta rozmowa zmierza.
– No oczywiście! – ucieszyła się Jadzia. – W życiu jest jednakowo. Często trzeba porządnie walnąć, by coś wyszło. I ty właśnie tak zrobiłaś! Może nasz morderca zaszyłby się gdzieś, czekając, aż sprawa przycichnie, i wywinąłby się karzącej ręce sprawiedliwości? Nie ujmuję nic panu Tomkowi, ale nie liczyłabym na sprawne działanie policjantów.
Sprawa by przycichła, wszyscy z czasem aby o niej zapomnieli i nasz gagatek mógłby sobie mordować dalej. A tak? Nie ma wyboru, musi działać, musi wykonać jakieś ruchy. A jak już zacznie je wykonywać, to wtedy my… ciach!
I ptaszek będzie w garści!