Nazwisko Balzaka, dla współczesnych, było przeważnie mianem spowiednika serc i dusz żeńskich, człowieka, który, jak nikt przed nim, zrozumiał i zanalizował kobietę, podchwycił ją i uwiecznił w jej wielkości i małostkach, jej prawdzie i kłamstwach, i stworzył cały orszak niezapomnianych postaci kobiecych.
Żona zaczęła w końcu znajdować pewną monotonię w tak korzystnie urządzonym Edenie. Rewelacyjne szczęście pierwszej kobiety w raju ziemskim przyprawiło ją o mdłości, jakie powoduje zbyt długie sycenie się słodyczami, i obudziło w hrabinie pragnienie, jak u Rivarola w trakcie lektury Floriana, aby spotkać jakiegoś wilczka wśród tej pasterskiej idylli. Oto, jak się zdaje, wiekuiste znaczenie symbolicznego węża, do którego Ewa zwróciła się prawdopodobnie z nudów. Morał ten wyda się może nieco śmiały w oczach protestantów, którzy biorą Genezę bardziej na serio niż sami Żydzi. Lecz położenie pani de Vandenesse da się wytłumaczyć bez figur biblijnych: czuła w duszy olbrzymią niezużytą siłę, szczęście nie sprawiało jej cierpienia, spełniało się bez trosk i niepokojów, nie drżała o jego utratę, objawiało się co rano w tym samym niebieskim odcieniu, z tym samym uśmiechem, z tym samym miłym słowem. Żaden powiew, choćby zefiru, nie marszczył tego czystego jeziora: pragnęłaby nieco sfalować tę taflę.