Ten tom opowiadań można porównać do obiadu.
Najpierw »przystawka« – trzy miniatury literackie – „Sen”, „Tam” i „Lubię zwierzęta” – trio absolutnie odmiennych pomysłów, podobnych do siebie swoją nieporównanością.
Potem »zupa« – cztery niedługie, dość i nie dość fantastyczne opowiadania – „Świnia”, „Pies”, „Kot” i „Sfinks” – wszystkie z zaskakującymi pointami, a „Pies” i „Świnia” to niemal gotowe scenariusze filmowe z pogranicza kryminału.
»Danie główne« – „Kamienny krąg” – doceniony i nagrodzony poprzez czytelników „Nowej Fantastyki”, więc nie wymaga komentarza, oraz pierwsza część powieści „Dozorca systemu”, będąca zresztą osobną całością. „Dozorca…” to właściwie cztery historie, zazębiające się tak perfidnie, że trudno je rozerwać.
Wciągające. Nie sposób się oderwać.