"Warszawski Muranów to unikat w skali światowej. Jedyne osiedle mieszkaniowe wzniesione na gruzach i z gruzów dawnego getta. Architektoniczna utopia, której twórcy czerpali z modernistycznych wzorców i socrealistycznych ideałów. Krakowska Nowa Huta i berlińska Karl-Marx-Allee w jednym. A na ogół jedyna w Europie część dawnej "dzielnicy żydowskiej", w której zostało tak mało jej materialnych śladów.
Miejsce-po-getcie, niedookreślone, niepewne własnej tożsamości. Chodząc muranowskimi ulicami, wciąż natrafia się na warstwy poprzedniego życia, skorupy, okruchy, kawałki cegieł – i opowieści współczesnych mieszkańców, w których dziwnym trafem przewijają się ich poprzednicy sprzed wojny. Pisanie o Muranowie przypomina zbieranie tych fragmentów z nadzieją, iż uda się choć częściowo odtworzyć dawny kształt Dzielnicy Północnej, choć wiadomo,efektem i tak będzie patchwork. Tym właśnie jest ta książka – połączeniem literatury faktu i reportażu, który może również służyć jako nietypowy przewodnik.
"Stacja Muranów Beaty Chomątowskiej to książka-kłącze, wyrastająca z gruzów dawnej warszawskiej Dzielnicy Północnej. Są w Polsce liczne miasta, których mieszkańcy nie posiadają nic wspólnego z przedwojennymi lokatorami swoich domów, lecz nie ma chyba drugiego takiego miejsca jak Muranów, gdzie znikła niemal zupełnie cała substancja budowlana i niemal cała substancja ludzka, a na gruzach zbudowano nowe miasto-utopię. Autorka przez losy kilkudziesięciu bohaterów – z którymi rozmawiała i o których pytała – pisze miejską historię pamięci, a bardziej może zapomnienia, zamiatania pod dywan tragicznej historii. Szeroki reportaż, w którym źródła historyczne przeplatają się z migawkami z codzienności, a powstanie w getcie warszawskim odbija się na forach internetowych.
Z jednej strony Chomątowska ponownie wpisuje w dzieje dzielnicy historie bohaterów opisywanych już w wcześniej,. Przez Hannę Krall, jak grabarz Pinkus Szenicer czy powstaniec Jakub Wiśnia, z drugiej spisuje sagę Lachertów – rodziny architekta, którego modernistyczne fascynacje poległy w potyczce z socrealizmem. Wyróżnia to zresztą tytuł książki – odwołujący się do niezrealizowanej stacji metra, a więc czegoś widmowego, fantomowego. W przypadku gdy czołowi autorzy rodzimej literatury faktu szukają inspiracji w Zanzibarze, Czechach czy Bośni, książka Beaty Chomątowskiej uświadamia, iż najciemniej jest pod latarnią – i stanowi szczególnie cenny dokument genius loci". Paweł Dunin-Wąsowicz "
wyśmienita książka. Ponadto dlatego, iż Beata Chomątowska posiadła obfity dar powodowania genius loci. Tego się nie można nauczyć – to jest talent nadprzyrodzony". Marian Turski"