Ameryka to kraj wielkich możliwości i jeszcze obszerniejszych paradoksów. Przenikliwe obserwacje przybysza z drugiej strony żelaznej kurtyny, spisane u progu rewolucji obyczajowej pod koniec lat sześćdziesiątych, z upływem czasu nie tracą nic ze swojej odkrywczości i wciąż pozostają frapujące dla współczesnego czytelnika.
"W zakamarkach naszej świadomości podróż ma niemało zaszyfrowanych znaczeń. Jest ucieczką, jest podstępem w nieustającej walce z czasem, jest nadzieją… jest także kuszeniem śmierci. Może jednym z uroków dalekiej podróży lotniczej jest pokusa śmierci wytwornej: śmierci opromienionej uśmiechem czarownej stewardessy, śmierci nad plasterkiem różowej szynki na plastykowym talerzyku, śmierci ze szklaneczką sherry w ręce, do wtóru miłego grzechotu kostek lodu. Wśród naszych złudzeń wiara w magię techniki i organizacji – gotową przeprowadzić nas bezboleśnie poza granice „ludzkiej kondycji” – zajmuje miejsce poczesne.
Niepokój powraca w konfrontacji z ziemią oglądaną z ponadludzkiego punktu widzenia. Nocny pejzaż Chicago, odsłonięty nagle spod pokrywy czarnych chmur, które więziły przedtem drzemiących podróżnych w jakimś zacisznym nigdzie, to gigantyczne powiększenie biologicznego preparatu. Aż po horyzont sieć arterii pulsujących strumieniami czerwonych i białych punkcików – świecących ciałek krwiobiegu jakiegoś organizmu, rozplenionego na nienaturalnym, obcym życiu podłożu, bo asfalt ulic błyszczy sinym, aluminiowym chłodem. I wtedy dopiero, wraz z podziwem, dreszczyk lęku przed światem, który wymyślił człowiek."
Jan Józef Szczepański