swoim debiutanckim tomikiem autor wtrąca się w zwyczajowy tryb wykorzystania języka, wytrąca a zatem wyodrębnia z zastygłej całości kolejne elementy rzeczywistości i języka, dzięki temu my, czytelnicy, choć tracimy na chwilę bezpieczne modele interpretacji, możemy się tym odzyskanym przez poetę elementom przyjrzeć jak dzieci, od nowa. Nie jest to jednak skrajnie radykalny zamach na wszystko, raczej sokratejskie dziwienie się własnej niewiedzy. U Suchaneckiego praca rewolucji przebiega w sferze mikro (np. Jako cisza podczas łączenia wagonów w rękawicach), filozoficzną wykładnię trzeba sobie perypatetycznie (bo nigdy patetycznie!) wychodzić, a błysk wizji zjawia się w tym, co przyziemne poeta bowiem, po mironowemu, proponuje nam leżeć widzenie. Jeśli pragniesz medytować w niespokojnych składniach, ten debiut jest dla ciebie.