Wiesiek to nie byle kto, chłopak z Marymontu, a na Bielanach Król Sprytu, każdy to wie. Całe jego życie to cinkciarskie rzemiosło, pogoń za walutą, prawidłowy kursem, nacinanie klientów pod peweksem, kręcenie wałków i lewe kanapki.
Kombinuje, ale przecież to państwo do tego prowokuje, zresztą nie robi tego dla siebie, lecz dla rodziny, którą kocha i szanuje. Każdy dzień w szarym mieście szarego kraju kończy się działkowaniem na cztery kupki – dla rodziny, dla oszczędności, na przyszłe zarobki i wreszcie – na przyjemności.
Bo coś każdemu od życia się należy – a Wiesiek był zabawowy, oj był. Kiedy zapada zmierzch, wyrusza w noc, świat inny, bajeczny, neonowy – dancingowy. Za kulisami restauracji i barów załatwia szemrane interesy, czatuje, ucha nadstawia i oczami filuje.
Wkracza w noc w takt cinkciarskiego bitu, pośród którego pobrzmiewają słowa dawnego hitu: „Bony kupię, ciendź many, ciendź, prawidłowy kurs. Gud prajs, jak nie wierzysz, to zapytaj”.