A to Polska właśnie! - chciałoby się zakrzyknąć, może i bezradnie, lecz po lekturze tej absolutnie niebanalnej, intrygującej i cudownie niepoprawnej politycznie książki, ów okrzyk zabrzmi wyjątkowo. I choć Marcina Kołodziejczyka, nagradzanego twórcę "Prymitywa" czy "Dysforii" nikomu nie trzeba ukazujeć, t a k i e g o Kołodziejczyka jeszcze nie czytaliście!
Dlaczego Wioletta, ekspedientka ze stacji Orleniu, /cieszy się po cichu/ z covidu-19$110 Z czego tłumaczy się radny Wyczuć z miasta Chłam, skoro jest/ ubezczelniony jak trzeba - zgodnie z wymaganiaem czasów$111/ Jak /współcześnie się o ludziach wyrażać, aby nie urażać/$112 Na czym polega /rozmowa balkonami/$113 Na jak długo wrócił z Anglii do kraju niejaki Zdybał, wierząc w /wyjście z niewoli unijnej jako wzorzec i walkę o Polskę jako obowiązek$114/ To tylko kilka kwestii, które mogłyby wypełnić niejeden pasjonujący reportaż.
Tyle tylko, że w ujęciu Kołodziejczyka nie są to reportaże, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni, ale sugestywne impresje, napisane w oryginalnym stylu. Niedługo mówiąc, to jest po prostu Literatura! Opowieści te przywodzą na myśl Białoszewskiego, Mrożka i niezapomnianego Wiecha.
Docenią je jeszcze miłośnicy wielu innych mistrzów literackich, by wspomnieć jeszcze Brechta, Hrabala, a nawet Balzaka. Finezja językowa i wszechobecne "ucho" idą w parze z formą. Opowiadanie, relacja, komiks z obrazkami, rymowana piosenka...
A wszystkie składają się na Coś między czarną komedią obyczajową, satyrą społeczną a horrorem ogólnym. To Coś - to panorama naszej rzeczywistości, w której wszystkim dostaje się po równo: nowobogackim, robiącym kasting na nianię i wykształciuchom, owijającym swe prawdy w górnolotne frazesy, religijnym i niedowiarkom, prawakom i lewakom, zakompleksionym i zachwyconym sobą.