Przesłaniem niniejszego tomiku jest limeryk jako lekarstwo. Nie wnikając szczegółowo w z całą pewnością ozdrowieńcze przymioty części literatury prozatorskiej czy poetyckiej, należy powiedzieć zasygnalizowanemu celowi po wielokroć tak.
A jakaż łatwość stosowania. Właściwy limeryk na określoną dolegliwość duszoszczipatielną, a zarazem przecież na dolegliwości pochodne, a więc i ciała, tego naszego wciąż fastrygowanego i łatanego ubrania pielgrzymki doczesnej.
Bez zbędnej biurokracji, urzędniczych kwasów i arogancji władzy zajętej samą sobą i swoimi geszeftami. A zatem do czytania, bo w zdrowym ciele zdrowy limeryk.