w trakcie całej swej kariery, Bullet For My Valentine sprzedali miliony płyty i zgromadzili wielką armię zwolenników. Ich teledyski i piosenki były odtwarzane kilkanaście milionów razy, pojawili się na niezliczonej ilości okładek, a ich albumy zdobyły niemało pozytywnych recenzji od najważniejszych pism i portali muzycznych na świecie. Dzisiaj zespół powraca z nową płytą „Venom", którą wychodzi poza ściśle określone ramy gatunków muzycznych. Piąty album studyjny metalowych tytanów z obszernej Brytanii ukazał się 14 sierpnia. Krążek został wyprodukowany poprzez Carla Bowna i Colina Richardsona (Slipknot, Machine Head, Trivium), a jego nagrania odbywały się w Metropolis Studio w Londynie. Po swej czwartej płycie „Temper Temper" z 2013 roku, muzycy postanowili powrócić do swych hard rockowych korzeni. Matt Tuck, wokalista zespołu, wyznał,podczas nagrywania tej płyty przykładali dużą wagę do tego, co się na niej odnajdzie. „Wszystko, co było zbyt melodyjne albo popowe od razu odrzucaliśmy… Chcieliśmy, by ten album był tak mroczny, jak to tylko możliwe. Zależało nam, aby jego brzmienie było mocniejsze. Za to właśnie fani pokochali nas od pierwszego dnia". Na tej płycie słychać niebywały rozwój, jaki przeszli Bullet For My Valentine. Ich brzmienia są mocniejsze, a struktura piosenek bardziej złożona, czego najkorzystniejszym przykładem jest najnowszy utwór zespołu „No Way Out". Przy okazji danych o premierze płyty, zespół poinformował, że do wokalisty Matta Tucka, gitarzysty Michaela „Padge" Pageta i perkusisty Michaela „Moose" Thomasa – dołączył basista i chórzysta, Jamie Mathias.