Powieść laureatki Paszportu Polityki Pierwsza książka Natalii Fiedorczuk "Jak pokochać centra handlowe" była objawieniem literackim, "Ulga" będzie wstrząsem. Powieść jest jak huragan, który zbiera wszystko po drodze, zostawiając niepokojącą ciszę.
Życie Karoliny pewnie mogło wyglądać inaczej, być może nawet atrakcyjnie. Teraz jej pozornie zgodne małżeństwo z jednym dzieckiem wiedzie żywot tyleż stateczny i uporządkowany, co przesycony nudą i niepokojem.
I złością. Karolinie ciągle towarzyszy poczucie, że znajduje się w swym mieszczańskim życiu jakby przypadkiem, jakby niezamierzenie. Autorka przenikliwie portretuje pokolenie współczesnych trzydziestolatków, z jego pakietem bazowym: deweloperskim kredytem, stresującą pracą i przeciętnie satysfakcjonującym życiem rodzinnym.
Normalsi, karierowicze, młode i mniej młode mamuśki – to dystansujące etykiety, to nie o nas, to bez dwóch zdań nie o mnie. Lecz i my, prędzej lub później zakochujemy się, zdradzamy, robimy zakupy w hipermarkecie, zawozimy dzieci do szkoły i odwiedzamy teściów.
Świat opisany przez Fiedorczuk to gra kontrastów: tu miłość miesza się z seksem i przemocą, szczęście idzie w parze z depresją, a cierpienie przynosi ulgę. Rzeczywistość tej konkretnej, dojrzałej i spektakularnej prozy to także lęki i koszmary kryjące się za cienkimi ścianami nowego budownictwa mieszkaniowego.
To świat cielesny, somatyczny, dotkliwy, dlatego tak solidnie czujemy każde przeczytane słowo. Powieść pochłania czytelnika, a Ulga zaciska się na szyi i chwyta za gardło. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.