W wierszach z tomu Prędka przędza Tomasz Hrynacz bilansuje swoje życie, posługując się wielkimi figurami czasu: przyszłość konfrontuje z przeszłością, a egzystencjalną nieprzewidywalność z fizjologicznym determinizmem.
Kiedy zaś szuka poręcznych rozwiązań na użytek bieżącej codzienności, zauważa, że pozostaje mu tylko wybór pomiędzy koncepcją życia jako rozwoju a uznaniem go za chorobę, wobec której użyć trzeba jakąś,,terapię zajęciową" - wypełniającą czas czymkolwiek, dowolną czynnością skracającą jedynie oczekiwanie na nieuchronny kres.
Dylematy egzystencjalne umieszcza tym samym w perspektywie Końca, w ramie śmierci, obezwładniającej każdy przedmiot obserwacji. Takie piętno nadaje zdarzeniom, pejzażom, portretom i aktom introspekcji, w których oznakami śmierci okazują się paradoksalnie wszystkie przejawy życia: oddech, rytm serca i pulsująca krew.
Autor prędkiej przędzy przedstawia przy tym, iż jest mistrzem misternie splecionego obrazu poetyckiego, z którego wyłania się uniwersalna wizja losu. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.