Powidok tych wierszy pozostaje przed oczami na długo. Podciąga się jak czarne, odwrócone niebo, lecz przechadzając się między wersami, nie chodzimy po raju. Poruszamy się po poetyckim imaginarium, gdzie więcej jest cieni, zjaw i mar, niżeli rzeczywistości genialnie rozkwitającej materii.
Poetka (stawiając sprawę wprost i nieco banalnie) penetruje krainę zmarłych, świat ciemności. Tym właśnie jest pandemonium, które staje się tematem jej wypraw lirycznych. Stopniowa - i słowo to jest zarazem prawidłowym określeniem schodzenia w głąb, gdzieś do macierzystego języka - lektura przynosi doświadczenie cielesności i duchowe zarazę, przy czym dusza oddycha ciałem, a ciało żyje otchłanią, które je w sposób tajemny zawłaszcza...
Jest to poniekąd tom o nieistnieniu.nieobecności i choć temat to bynajmniej nienowy, warto zwrócić uwagę, iż owa nieobecność jest bardzo swoista, straszy i jednocześnie przyciąga. Podmiot wierszy nieobecności się nie obawia, penetruje martwe obszary niebytu, krajobrazy ziemi jałowej kunsztownie i z misterną precyzją; piętrzy znaki, szuka znaczeń, starając się sprowadzić to, co dotąd nieznane, do wyraźnej, symbolicznie odczuwalnej, poetyckiej metafizyki.
Romans poetki ze śmiercią to koronkowa, schludna i tworzona z daktyliczną rozkoszą praca poetycka.