Akimudy to wszystko i nic. Moze wyspa, moze archipelag, moze panstwo, moze raj. Tam Stalin w druzynie zlych gra w siatkowke plazowa z druzyna korzystnych i twierdzi, ze za zycia postepowal scisle wedlug Ewangelii. Tam Franz Kafka rozmawia z Andriejem Platonowem. Akimudy to takze miejsce, w ktorym mieszka Bog. Jego wyslannik przybywa do Rosji. Bedzie ukrzyzowanie na Placu Czerwonym i zmartwychwstanie.... Jesli dodamy do tego najscie zombie na Moskwe i nieuniknione konsekwencje (zywi nieboszczycy beda domagac sie zwrotu mieszkan i odszkodowan za bezzasadne rozstrzelanie lub smierc w lagrze), otrzymamy typowa dla Wiktora Jerofiejewa fantastyczna mieszanke prowokacji, sarkazmu, humoru, seksu i absurdu. I, jak w głównej mierze u tego nadzwyczajnego pisarza, za barwna fasada beda kryc sie wazne pytania o relacje miedzy czlowiekiem a Bogiem, o naszym widzeniu swiata, o losy Rosji. Juz sam tytul sklania do zastanowienia, czy Akimudy to wariacja na temat slowa "mudaki" (szeroko rozumiani "frajerzy" lub ludzie okreslani ostatnio w Polsce mianem "lemingow"), czy tez zakamuflowane "A kuda my?" - "Dokad zmierzamy?". Kazdy czytelnik sam musi znalezc odpowiedz. A jesli zamiast odpowiedzi pojawi sie jeszcze wiecej pytan, tym wieksza bedzie satysfakcja autora. Wydane ostatnio w "Czytelniku" ksiazki Wiktora Jerofiejewa: korzystny Stalin, Bog X, Swiat diabla, Rosyjska apokalipsa.