W żadnej z dotychczasowych kiążek Kapuścińskiego nie dostrzegało się jeszcze świata jako spójnej całości. Dopiero "Wojna futbolowa" każe nam widzieć,pomiędzy wyglądem ulicy Gwatemali podczas porwania Karla von Spreti, wyglądem wyludnionej Kinszasy, zamkniętej w skrzyniach Luandy a wyglądem słonecznej uliczki w Tbilisi - istnieje coś wspólnego. I tego wspólnego jest tak dużo,spomiędzy egzotycznych miast i krajów wyjrzy ku nam nieraz jakieś rodzime miasteczko, znajoma ulica, bar, twarz znajomego lub dobrze znanego człowieka... Wiemy, iż owa spójność i niepodzielność świata istnieją dzięki ludziom, którzy go zaludniają, niszczą i budują.