Od logismoi Ewagriusza z Pontu ku teologii wyobraźni
Tyle już napisano o Ewagriuszu! Czy jest sens coś dodawać? Wydaje się,obszerna myśl żyje w rozlicznych jej interpretacjach i komentarzach. Tak jest bez dwóch zdań z ośmioma logismoi Pontyjczyka...
Nowa interpretacja, jeśli tak można określić niniejszą refleksję, w pierwszym rzędzie chce być pozytywna, czyli uniknąć powielania konwencjonalnej już lektury ośmiu logismoi jako opowieści o grzechach, wadach czy pokusach. Nie znaczy to, iż neguje takie odczytanie. Chce jednak zobaczyć je nie tyle, jako główny przedmiot zainteresowania, wręcz cel refleksji i analiz, ale jako sposobność do doświadczenia czegoś korzystnego: własnego rozwoju, nade wszystko zaś spotkania z Panem Jezusem.
Ta pozytywność konsoliduje się z jeszcze innym standardowym rysem myśli i tekstów Ewagriusza: wielką, jeśli nie kluczową, rolę odgrywa w nich wyobraźnia. Logismoi to myśli, które wywołują reakcję w naszym umyśle, czyli powstanie noÄ mata - wyobrażeń, fantazji, pojęć, konceptów, obrazowania. Cała duchowa rzeczywistość więc rozgrywa się praktycznie w przestrzeni naszego odbioru i interpretowania impulsów przychodzących od Boga, szatana czy także od nas samych. Jak pisze C. Stewart, umysł działa przy pomocy tak powstałych form, przepracowując je, ale i zostając naznaczony ich śladem. Tak powstaje wiedza, która jednak, by stać się ostatecznym poznaniem Boga, musi pozbyć się wszystkich wyobrażalnych form. On bowiem jest ponad wszelką percepcją, myślą czy formą. Równocześnie, co warto podkreślić, szanuje nasz sposób postrzegania (wszak sam go stworzył!) i zsyła swoje noÄ mata, oświecając tak umysł Boskim światłem. Mimo iż jesteśmy tu ponad wyobrażeniami ludzkimi, Ewagriusz mówi o "duchowych odczuciach", o świetle, o "Bożym miejscu" czy "miejscu modlitwy". Jest to rzeczywistość wyobrażeń niewytworzonych poprzez człowieka,informacji poprzez Boga, co w praktyce oznacza obrazy biblijne. Ostatecznie nie jesteśmy zatem w stanie uwolnić się od interakcji z obrazami, bo choćby jeśli są one biblijne - pozostają śladem materii, posiadają formę, oddziałują na zmysły. I w tym miejscu okazuje się, jak nad wyraz Pontyjczyk jest jednak pozytywny i afirmatywny. Kojarzenie go, choćby tylko stereotypowe, z negacją czy ogołoceniem z wszelkiej wyobrażeniowości i zmysłowości nie jest trafne. Jak to jasno wykazał K. Corrigan, u Ewagriusza w całej bezkompromisowej pracy chodzi o przemienienie się, otwarcie na działanie Boga i Jego dar modlitwy, która powoduje, że cała nasza osoba wzrasta ku pełni człowieczeństwa:
Kiedy umysł/serce zamkniętego ego otwiera się na większe JA, to ostatnie funkcjonuje jako krajobraz synergicznej doskonałości, wyrażający całą gamę doświadczeń ciała i duszy w szerszym świecie, o duchowym znaczeniu, i rozwijający w pełni na modlitwie swój naturalny zarys. Umysł pozostaje sercem wyjątkowo w modlitwie, ponieważ jest ona wyrazem miłości/pragnienia/erosu i obejmuje współczucie dla innych w niosącej poznanie hierarchii bycia-pomiędzy.
Być z Bogiem to poznawać i kochać całą swoją istotą, to proste doświadczenie bycia - z byciem. Dlatego modlitwa jest działaniem nie tylko umysłu; wyraża i ożywia nasz naturalny, najlepszy stan bycia, w którym, dostając wszystko od Boga, nie określamy ani nie wytwarzamy własnych znaczeń. Jest ona zatem najistotniej angażującym i oryginalnym ze wszelkich stanów ludzkich. W chłonnej komunii z Bogiem jest się najgłębiej w komunii z innymi. Wreszcie, w modlitwie umysł doświadcza bezkształtnego światła, światła szafirowego, załamanego przez pryzmat Pisma Świętego. Umysł staje się świątynią, ciałem, miejscem Boga, lecz Trójjedyny Bóg wymyka się wszelkim przedstawieniom i wszelkim konceptualnym strategiom.
(Rh)
Pozycja warta polecenia.