"Jacek Kosmala chciał krzyczeć, że nie chce, że się nie zgadza, lecz nie mógł. Jego krągła i rumiana twarz wydłużyła się w psi pyszczek, nogi stawały się coraz krótsze, ręce skurczyły się w błyskawicznym tempie i stały się minimalnymi, krzywymi łapkami. Całe ciało było teraz długie i pokryte żółtą sierścią. Jednocześnie Jacek poczuł, że jest mu wyjątkowo niewygodnie tak stać na dwóch nogach, i wobec tego stanął na czworakach. - Co się ze mną dzieje? - krzyknął zdumiony i przestraszony, ale zamiast krzyknąć, głucho warknął."
Fragment książki Ucho, dynia, 125!