spomiędzy tradycyjnych, niemieckich dzieł z obszaru historii wojskowości atlas bitew starożytnych Johannesa Kromayera, wyprodukowany we współpracy z Georgem Veithem jest publikacją unikatową. Kolejne tomy, będące jednocześnie syntezą na temat wojskowości antycznej, poczynając od wojen perskich, a kończąc na schyłku Republiki Rzymskiej, jak i graficzną jej ilustracją połączoną z dociekaniami terenowymi, a także przedstawieniem rozmaitych hipotez i kontrowersji na temat poszczególnych kampanii i batalii zapewne nieprędko doczekają się opracowania, które aby je zastąpiło. Stąd, mimo upływu niemal stulecia, oddajemy do dłoni czytelników tę rewelacyjną pozycję w języku polskim.Pierwotnie atlas ukazywał się w zeszytach, czy też tomach w latach 1922-1929 i, o ile nam wiadomo, nie ukazał się kompletnie. Spomiędzy zapowiadanych 34 arkuszy wydano 29. Ofiarą niedoszłego szóstego tomu padły pomiędzy innymi okres hellenistyczny, dziesięciolecia jakie upłynęły od upadku Numancji w 133 roku p.n.e. Do wojen galijskich Cezara i kilka epizodów z wojen domowych tego ostatniego. Recenzja, jaka ukazała sięw Revue belge de philologie et d’histoire, (T. 12, nr 1, ss. 222-224) z roku 1933 (Kromayer zmarł mniej więcej rok później, tj. 23 września 1934 r.) zapowiada pojawienie się szóstego tomu „wkrótce”, ale najwidoczniej do tego nie doszło, a wydanie, w oparciu o które opracowywaliśmy przekład polski, obejmowało tylko wspomniane dwadzieścia dziewięć arkuszy wraz z opisem.podczas prac natrafiliśmy na liczne problemy, związane zwłaszcza z terminologią używaną w czasach Kromayera i Veitha oraz z nazwami geograficznymi. O ile te pierwsze z łatwością dało się pokonać drogą dedukcji i szukania analogii z terminologią współcześnie używaną, a także znanymi faktami z historii danej kampanii, to niestety w ciągu tych niemal stu lat, jakie upłynęły od czasu opracowania atlasu, jak też map, na których się opierali autorzy, niektóre tereny kilkukrotnie zmieniały właścicieli, a co za tym idzie poszczególne lokacje zmieniały nazwy, czy też wręcz znikały całkowicie. Z powyższych powodów trudno było w tym względzie przyjąć jakieś jednoznaczne zasady pisowni, tłumaczenia czy transkrypcji, bowiem równocześnie możliwości, jak i stan wyjściowy były zróżnicowane. Najprostszym do rozwiązania problemem były nazwy tradycyjne, które na ogół pozostawione zostały w brzmieniu, w jakim zawarł je autor. Najtrudniejszym wszelkie nazwy północnoafrykańskie i bliskowschodnie, gdzie poszczególni kolonizatorzy usiłowali fonetycznie oddać brzmienie nazw arabskich.Na koniec należy wspomnieć o dwóch kwestiach związanych z opracowaniem graficznym. Atlas gromadził niemało maleńkich map, na których fizycznie trudno było odczytać pojedyncze napisy. Poza nielicznymi przypadkami udało się je odtworzyć w oparciu o inne mapy. Drugim problemem było wykorzystanie czcionek. Oczywiście wielu z nich obecnie się nie używa, a niektóre są na tyle mało czytelne,choćby w przypadku możliwości ich zastosowania, należałoby z tego zrezygnować. Mapy zamieszczone w atlasie były opracowywane w oparciu o różne pozycje XIX-wiecznej kartografii, czasami wykonywane w technikach obecnie nie wykorzystywanych, a podpisy poszczególnych lokacji były wykonywane nad wyraz przeróżnymi czcionkami. W miarę możliwości dążono do ujednolicenia, chociaż czasami trudno było ustalić powód wykorzystania czcionki takiej, a nie innej. Należy brać to pod uwagę korzystając z atlasu.