Autor książki przypadkowo trafił do batalionu motocyklowego dywizji SS Das Reich. Przeszedł twardą szkołę życia, nim stał się pełnoprawnym żołnierzem. Nie ukrywał własnych słabości i kłopotów związanych z niełatwym charakterem dowódców. Choć dyplomatycznie unikał wypowiadania się na temat sytuacji politycznej III Rzeszy, to od początku okazywał, że służba w SS była dla niego jedynie wypełnieniem obowiązku odbycia służby wojskowej, a nie realizacją jakieś obłąkanej idei. Po prostu służba w SS była łatwiejsza niżeli w Wehrmachcie. Starał się być realistą i nie pociągało go bezsensowne bohaterstwo. Wojna jednak weryfikowała wszelkie koncepcje życiowe i czasami walcząc o życie, trzeba było dokonywać nadludzkich wysiłków. Nie ukrywał, że wojna w Rosji od początku budziła obawy w nim i jego kolegach. Nie zastanawiali się, czy walczą u słuszną sprawę - nie mieli na to czasu. Po prostu chcieli przeżyć. Lecz wmawiano im, iż walczyli o obszerne Niemcy, bardziej bali się o własną skórę. To opowieść o chłopcach, którzy chcąc przetrwać na wojnie, musieli stać się mężczyznami. Dzięki niej poznamy wielu oficerów, którzy potem okazali się genialnymi dowódcami, takich jak Klingenberg i Tychsen. To nie byli bohaterowie z naszej bajki, lecz znali się na swojej robocie.