Może trzeba czytać tę sztukę jako przekaz „po śmierci"? Może nikt nie ocalał z nawałnicy, która wcale nie była dziełem Prospera, tylko dzikim obrządkiem natury? Może nikt się nawrócił, nikt nikomu nie przebaczył, nikt nie uznał swych grzechów i nikt nie okazał ani skruchy, ani wielkoduszności.
Może wszystko, co usłyszeliśmy, to wymysł Prospera pragnącego czymś zająć bezczas pośmiertnego trwania i wynagrodzić sobie niepowodzenia losu i w ten sposób, niczym mistrzyni nieskończonej opowieści – Szeherezada, snuć marzenie o sprawiedliwszym świecie, w którym grzesznicy zostają ukarani, a sprawiedliwi wynagrodzeni? Czy nie słuchamy opowieści Prospera, który nie dotarł do wyspy, lecz utonął w zbutwiałej łodzi, do której wsadzili go uzurpatorzy, i dzisiaj opowiada nam o tym wydarzeniu zmieniając jego zakończenie?