Co się stanie, gdy przekroczysz wszystkie swoje granice?
We wtorkowy wieczór SOR jednego z warszawskich szpitali jest jak z reguły zapełniony ludźmi, którzy z niecierpliwością czekają na pomoc. Codzienną rutynę zakłóca pojawienie się Jego – mężczyzny w towarzystwie dwóch policjantów, ponadto zakutego w kajdanki. Jak to się stało, iż On, który nigdy nie przyciągał wzroku nieznajomych, nagle skupił na sobie całą uwagę i stał się tematem przekazywanych z ust do ust plotek? Jeden, pozornie niczym nie podkreślający się, wieczór z żoną początkuje przyspieszony cykl autodestrukcji, którego nic nie jest w stanie zatrzymać. Czy to osiągalne, żeby z dnia na dzień zmienić się w kogoś innego? A może to świat oszalał i wszelkie reguły przestały obowiązywać? Wolność bywa bardziej niebezpieczna, aniżeli nam się wydaje…
Wszyscy tylko obserwują w pewnym przestrachu i pełni fascynacji tym ucieleśnieniem zła, jakim dla nich bez wątpienia jest. Chce otrzeć usta, lecz czuje, że podniesienie jednej ręki sprawia samoczynnie ruch drugiej. Przypomina sobie o kajdankach. W zasadzie ma je na sobie pierwszy raz. Założyli mu je w mieszkaniu. To było i wciąż jest dziwne uczucie. Zimna stal okala nadgarstki, które znają jedynie dotyk zegarka na skórzanym pasku. Nie lubił nigdy zegarków z metalową bransoletą. Wydawały mu się nieprzyjemnie chłodne i ciężkie. Teraz to już jest bez znaczenia. Wyciera ręką usta. Wszyscy patrzą na niego i wszyscy widzą te kajdanki. Błysk stali przyciąga wzrok. Nie co dzień widzi się kogoś zakutego. Musi być naprawdę złym człowiekiem. A nic tak nie pociąga jak zło, jak odchył od normalności.
Kuba Fiderkiewicz
Rocznik 1980, mąż, ojciec, prawy obywatel, leniwy hedonista, nieudolnie aspirujący bon vivant, lewicujący liberał. Człowiek wielu wewnętrznych sprzeczności, ciągle dążący do jakiejkolwiek harmonii. Praktykujący prawnik (z tytułem radcowskim od wielu lat), który postanowił kryzys wieku przeciętnego przyćmić pisaniem mniej lub bardziej spójnym, mniej albo bardziej udanym, mniej albo bardziej wciągającym. W rozwoju zainteresowań literackich pomogło pandemiczne odizolowanie, a także świadomość, iż ulubieni autorzy nie piszą (tyle, ile aby chciał), przestali pisać (nie wiedzieć czemu) bądź nic już więcej nie napiszą (z przyczyn obiektywnych).
Uzależniony od Warszawy (którą wielbi i nienawidzi zarazem), rozmów z ludźmi, korzystnego wina i widoku wzburzonego morza (istotnie obserwowanego z Półwyspu Helskiego).