Społeczeństwo nasze stopniowo utraciło swą bystrość jasnowidzenia i wyższość moralną, począwszy od chwili zaznajomienia prawdy katolickiej, od chwili, kiedy przejmować się zaczęło nowinkami luterskimi i kalwińskimi, zapożyczając od nich ducha niezależności względem wszelkiej władzy, ducha zaś wyrozumienia, czyli bierności względem wszystkich wyznań i tego ducha tolerancyjności dla objawów wyuzdania moralnego, jakiego przykłady przysłowiowe powtarzały się za Sasów, za późniejszych również czasów w chwilach najsmutniejszych i do dzisiejszego dnia. Skarga i inni przestrzegali nadaremno; trudno zwraca się z drogi, każdy wie po sobie; skłonności bowiem przy pomocy nieszczęśliwych okoliczności, pociągają za sobą z siłą niemal nieprzepartą. A teraz tak daleko odbiegliśmy od właściwego celu, tak jesteśmy zbłąkani, że nie spostrzegamy się, gdy bierzemy błędny kierunek za dobry i wszyscy prawie tak obałamuceni jesteśmy, iż brakło tych, co by błąd nasz rozumieli i do nawrócenia ze złej drogi nawoływać chcieli. A jeśli jaki głos się trafi, to nie ma posłuchu.