Opary absurdu zstąpiły na ziemię, oniriada dzieje się na jawie. To, co w "Poświęceniu hetmana" było wytworem fantazji, w "Dzwonach Einsteina" należy do sfery najprawdziwszej prawdy. Bunuel i Fellini kręcą w tym świecie dokumenty, a Magritte maluje hiperreal.
Rzeczywistość przeszła bowiem najśmielsze kryteria i nie trzeba już szukać inspiracji gdzie indziej, starczy tu i teraz: w Czechosłowacji schyłkowego socjalizmu, w życiu Franciszka Rzeźnika, którego wolą bez reszty zawładnęła groteska.
"Dzwony..." - mimo że to najweselsza powieść autora - bez pardonu rozprawiają się z iluzją transformacji ustrojowej, której doświadczyliśmy (albo i nie) dwadzieścia pięć lat temu. Lajos Grendel, jak na empatycznego ironistę przystało, z uśmiechem wali nas tą książką prosto w nos.
Autor jest laureatem Nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich i wielu innych nagród, między innymi: im. Imre Madácha, Attili Józsefa, Tibora Déryego i Lajosa Kossutha.