Leszek Żuliński, fragm. Wstępu:
Kiczor to poeta, który mistrzowską zdolność rymowania i oczywiście jest admiratorem wiersza rymowanego, sylabotonicznego, często mówimy też: postskamandryckiego. [...]
Ten zbiór wierszy to dialog autora z domysłami i wartościami metafizycznymi. Częstym partnerem tego dialogu jest Bóg. Dla mnie zdeklarowanego ateisty ten Bóg jest również kimś ważnym, staje się bowiem koniecznym partnerem naszych domysłów, zwątpień, intuicyjnych dociekań. On nie musi być spersonalizowany; starczy, że jest figurą domniemań, swoistą antropomorfizacją przestrzeni i aksjologii metafizycznej. W takim kontekście pytania o sens istnienia, o przeznaczenie wpisują się w odwieczny łańcuch ludzkich dywagacji nad Losem i głos Jana Stanisława Kiczora nie wydaje mi się epigoński wciąż brzmi szczerze i stanowczo. [...]
Wydaje się jednak, iż uniwersalia i fundamenty stanowią podstawowy wątek tej poezji. Bardzo ważnym tropem są tu kwestie historyczne i kulturowe. Kiczor kocha kanon i nie boi się posądzenia o zamierzchłość. Sądzę, iż on wierzy w Matrycę choćbyśmy zmieniali świat i siebie w najistotniej szalony sposób, uciekali do przodu w zadyszanym galopie, to stopami zawsze będziemy tkwić w źródle.