Kazimierz Kyrcz nie ustaje w swoich próbach udomowiania i familiaryzacji szerokiego XX-wiecznego wzorca antropologii poetyckiej w Polsce mężczyzny Cogito z kart tomu Zbigniewa Herberta z 1974 roku (półwiecze tego tomu będziemy świętować w 2024 roku). Kyrcza tym razem frapuje Punk Cogito w podróży, niewiele ma on jednak wspólnego ze swym słynnym antecendensem, czyli herbertowskim homo viator. Podmiot współczesnego poety autonomizuje się,chociaż jest wolny od patetycznej retoryki poetyckich przesłań, wciąż niczym Pan Cogito Herberta pozostaje ufną marionetką, pogodną biernością, ofiarą kulturowych, społecznych, postępowych i regresywnych cyklów przemian, a prawdę powiedziawszy, niekiedy ofiarą, a niekiedy dłużnikiem. Kyrcz w tej mierze pozostaje zdolnym i sprawnym adeptem nieprzystępnej pogody herbertowskiego tekstu poetyckiego. Potrafi do tego umiejętnie przenosić go w świeże stulecie. To dużo, tym bardziej jeśli nie zapomina się przy tym o własnych celach poetyckich. Kyrcz nie zapomina.
Karol Samsel