Czy pamięć ocala? Jeśli odchodzą ludzie, rozsypują się rzeczy, znikają miasta, czego wymagać od pamięci? A przecież to ona bywa silniejsza niżeli rozpad, któremu podlega wszystko. Że na niedługo, na błysk – rozświetlający mrok i bezmiar czasu? Tak, pamięć to ocalenie chwilowe, kruche, ale w swojej delikatności uporczywe i dotkliwe, aż do żywego. A przez to tak ważne dla relacji z życiem.Maria Towiańska-Michalska przywraca swą pamięcią świat umarły. Łuniniec na Polesiu, w którym spędziła dzieciństwo i wczesną młodość. To czas II Rzeczpospolitej, utrwalony w historycznym micie – nieraz sielankowym, jako Raj Utracony. Ale pamięć Towiańskiej-Michalskiej, choć ocala tego świata cząstkę prawie nieznaną, nie jest pamięcią sielankową. Nie tylko dlatego, że wpisany jest w nią dramat wojny i utraty rodzinnego domu. Dodatkowo dlatego, iż to pamięć o ludziach – takich, jakimi byli. Czuła, lecz i gorzka. Zrodzone z niej obrazy są pełne melancholii, ale też wyraźne, kreślone bez sentymentalnego retuszu. Towiańska-Michalska ma zresztą pamięć sensualną; widzi barwy, czuje smaki i zapachy, a dla rzeczy – przedmiotów codzienności – bywa jednakowo wrażliwym świadkiem, co dla ludzi. Jej późne pamiętniki są również jednak zapisem wzruszeń i emocji, które ujawnia z „przedwojenną" elegancją, dowcipem, a także wstrzemięźliwością, lecz też bez taryfy ulgowej dla nich i siebie. Co czyni z przytaczanych poprzez nią, fascynujących niekiedy detali impresyjne, bogate i uniwersalne literacko tableau. Dokument przeszłości utraconej raz na zawsze, lecz właśnie przez to ocalonej, zastygłej na zawsze w błysku tego, co minione.Artur Daniel Liskowacki?