Gdyby istniała nagroda dla najmocniej złośliwego przełożonego, Alexander Stack wygrałby w przedbiegach. Chyba że na jego drodze stanęłaby przeciwniczka o równie ciętym języku i determinacji godnej podziwu.
A do tego jej sprytny plan, który nigdy nie miał ujrzeć światła dziennego… Stało się jednak inaczej, a Rose Sullivan, ambitna stażystka znanej agencji reklamowej, została zmuszona do zawarcia z Alexandrem niecodziennego układu.
Wspólnie pracując nad ociepleniem wizerunku znienawidzonego szefa wśród podwładnych, zbliżają się do siebie i odkrywają, jak nad wyraz mylące potrafi być pierwsze wrażenie. Drzwi uchyliły się, powoli odsłaniając nieznajomą twarz.
Zdjąłem okulary i przetarłem oczy. W wejściu kuliła się młoda, rudowłosa dziewczyna, jedną ręką trzymając kurczowo za klamkę, a drugą polepszając obrzydliwe oprawki spadające jej z nosa. Spojrzałem z pogardą na jej brązowy golf i totalnie aseksualną spódnicę w kratę.
Odchrząknęła zdenerwowana i odezwała się pierwsza, ale dziwiłem się, jak z tej dygoczącej istoty może wydobyć się jakikolwiek dźwięk. – Mogę wejść? – zapytała nieprzewidzianie pewnym głosem. – Skoro już zapukałaś.
Czego chcesz? – warknąłem, przyglądając się papierom poukładanym na biurku. Moją uwagę zwróciły odręczne notatki wytwarzane precyzyjnym pismem na marginesach, podkreślenia zrobione kolorowymi markerami i zakładki pomagające zorientować się w stercie dokumentów.
– Chciałabym przypomnieć, że ma pan spotkanie o trzynastej… – Myślisz, że nie wiem? – przerwałem jej. Wzięła głęboki oddech i niezrażona moim zachowaniem kontynuowała. – Przygotowałam panu materiały. Pomyślałam, że… – Kim ty właściwie jesteś? – zapytałem, lekceważąco odchylając się na krześle.
– Rose. Rose Sullivan. Nowa stażystka – wyjaśniła, pękając z dumy, jakby dostała co najmniej posadę dyrektora.