Oktawia Majewska z zapałem wspina się po szczeblach korporacyjnej kariery, ale gdy nadarza się okazja dodatkowego zarobku, bez wahania postanawia z niej skorzystać. W dniu rozpoczęcia pracy okazuje się, iż wcześniejsze warunki umowy były oszustwem, a Oktawia, jako jedna z pań do towarzystwa, musi zrobić wszystko, by nie wpaść w oko któremuś z obrzydliwie bogatych biznesmenów.
Idzie jej nieźle, do czasu gdy to jej w oko wpada jeden z nich – przystojny, pewny siebie, charyzmatyczny nieznajomy, wyraźnie odstający od reszty. Oktawia jeszcze nie wie, że ten mężczyzna postawił sobie za cel zdobycie jej wszelkimi dostępnymi mu sposobami i nie pozwoli na to, żeby jedno spotkanie było ich ostatnim… Pozbierawszy całość, obracam się i z powrotem ruszam do wnętrza odnieść brudne naczynia, lecz nie przechodzę choćby dwóch metrów.
W pół kroku staję jak ten słup i zwyczajnie zaczynam się gapić na siedzącego na ławeczce w niedalekiej odległości mężczyznę w towarzystwie jedynie do połowy opróżnionej szklaneczki ciemnego napoju. O matko!
To ani trochę nie jest w moim stylu, lecz i tak mu się przyglądam, wręcz się na niego gapię, a mój wzrok za żadne skarby nie chce zejść z jego postawnego ciała. Jest niezły, wręcz bezkompromisowo przystojny, a przy tym jedynie patrząc na niego, szybko sobie uświadamiam, że przeżyta z nim noc nie należałaby ani trochę do grzecznych.
Cholera, już na samą myśl robi mi się jakoś cieplej. Jestem pewna, że te szerokie dłonie w zawrotnym tempie potrafiłyby wziąć do nieba…