Zaginiony stradivarius (1895 r.) bywa czasami określany jako książka M.R. Jamesa, której ten nigdy nie napisał. Porównanie to jednak nie deprecjonuje wartości utworu Falknera, w którym młody arystokrata, John Maltravers, odnajduje skrzypce Stradivariusa ukryte w pokojach w Magdalen College w Oksfordzie. Ich poprzedni właściciel, okultysta Adrian Temple, starał się zrealizować Visio Malefica, wizję absolutnego zła. Potęgująca się obsesja bohatera na punkcie skrzypiec i historii czarnego maga prowadzi go w coraz mroczniejsze rejony życia i wyobraźni. Skrótowy opis fabuły niech jednak nie będzie mylący dla współczesnego czytelnika. Bohaterowie opowieści przedstawieni są w nad wyraz realistyczny sposób, a ich zachowania cechuje wiarygodność w stosunku do zaistniałych sytuacji niesamowitych. Poruszona tematyka zła stanowi z kolei ambitne wyzwanie intelektualne. Pokaźna część narracji opiera się na mistycznej filozofii neoplatońskiej, a Falkner porusza w interesujący sposób popularne w XIX wieku zagadnienia, jak nawet związek pomiędzy atrakcyjnem a moralnością, znany z powieści Oscara Wilde’a Portret Doriana Graya. Co nad wyraz istotne, kluczowym elementem fabuły jest muzyka, traktowana nie tylko jako matematyczna harmonia dźwięków, ale raczej jako droga do otwarcia pomostu między światem realnym a nadprzyrodzonym.
Zaginiony stradivarius to taka właśnie zapomniana perełka, której przypomnienie jest co najmniej potrzebne. Ten utwór potrafi zadziwić choćby nad wyraz obeznanego z konwencjonalną grozą czytelnika.
Piotr Borowiec