Jerzy Klin ciągnął swój monolog. – Pisane atramentem czerniejącym, niebieskim. Wiecznym piórem. Sherlock Holmes powiedziałby, iż wieczne pióro było niedawno oddane do naprawy na ulicy brukowanej asfaltem, która ma trzy przecznice, że starszy pomocnik młodszego czeladnika w warsztacie naprawczym sepleni przy wymawianiu litery „s" i przy tym szalenie lubi brunetki z pieprzykiem na lewym policzku obok nasady nosa... Pozostali milczeli. Czekali. – Pozwolicie, iż odczytam wam treść tego anonimu: Albercie Godlewski. Z wiadomych Ci powodów zabiję Cię dziś wieczorem w trakcie kolacji u Ciebie w domu. Nie mam innego wyjścia. Jerzy Klin znów gwizdnął. – „Z wiadomych ci powodów". Co to mogą być za powody, Albercie? Albert Godlewski był spokojny. – Nie mogę właśnie tego zrozumieć. – Zawiadomiłeś policję? – Nie. Przecież ciebie zaprosiłem specjalnie na dzisiejszy wieczór. I was także. Powyższy opis pochodzi od wydawcy.