Ze wstępu: „Oczekując czegoś szczególnie, człowiek zawczasu wystawia sobie sceny i całe dni przyszłego życia, a gdy te przyjdą, zastają go jednak nieprzygotowanym. Rzeczywistość przynosi w ubocznych szczegółach, w godzinie dnia, w chwilowym nastroju nerwów coś nieobliczalnego, co zadziwia.
Ból jeszcze czasem gorzej boli, niżeli się zapowiadał, a ziszczona pomyślność wydaje się bledszą od przeczutej. Dopiero gdy ustąpi wahanie pomiędzy wymarzonym obrazem, a rzeczywistym, kiedy upragniony fakt rozpoczyna już uciekać w poetyczną mgłę chwil korzystnych minionych, wtedy wrażenie wyraźne, oczyszczone z mniej przepięknych albo niepotrzebnych szczegółów, ogromnieje w sercu uspokojonym i rozpamiętującym.
Ta druga fala szczęścia, jeżeli nie jest mocniejsza, to czyściej rozkoszna, niż pierwsza. Zawsze lubiłem przyglądać się świeżo ubiegłym kolejom mego życia – dlatego również piszę dziennik. A dzisiaj, kiedy mam zapisać taki epokowy wypadek, jak własne zaręczyny, kiedy pomyślę, że ta niepochwytna kobieta powiedziała mi poważnie i szczerze, iż mnie kocha i przystaje na nasz związek, to jeszcze się pytam, czy to nie sen.
Jednak od paru dni trwa to niesłychane szczęście i rozpoczyna mi się już mieścić w sercu”. Ale… nie wszystko jest tak, jak sobie wymarzymy… niestety...