Autor w mistrzowski sposób prezentuje świat dziwny, a zarazem przerażający, społeczeństwo i osoby przełomu XIX i XX wieku, zasnutych jakby mgłą tajemnicy coraz mocniej panoszącego się zła – z jednej strony udającego jakiś niewyobrażalny wręcz postęp, z drugiej zaś wciąż potężnie tkwiącego w potwornym zabobonie tego, co zdawać by się mogło, powinno już dawno przeminąć.
Klimat powieści oddają już pierwsze akapityBies: „Petersburg topił się w pomroce. Żółta, zimna mgła, niby opary z dna głębokiego grobu, przelewała się poprzez granitowy parapet wybrzeża, otulała potężne szare bloki, podtrzymujące posągi dwóch sfinksów, sączyła się spoza żelaznych krat zasypanego śniegiem skweru, ze szczelin w odłupanym tynku żółtych budynków rządowych i z liści akantu, zdobiących głowice kolumn na gmachu Akademii Sztuk spektakularnych.
Sama ziemia nawet — stwardniała, skuta mrozem, opancerzona brukiem z kolistych kocich łbów, kurzyła się kłębami i smugami mgły, która hamowała oddech, kleiła powieki i wchłaniała bez śladu żółte plamy palących się latarń ulicznych, chociaż zegar na wieży fortecy niedawno wybił drugą po południu….
Najciemniej i najzimniej jednak było w wąskich uliczkach, biegnących ku morzu. Ponad lodową jego skorupą unosiły się ciężkie, lepkie pasma oparów…