Młoda wdowa (lat 25 mniej więcej) zdąża do Paryża, aby zamknąć kwestie spadkowe. Zatrzymuje się na nocleg w zajeździe, a rankiem... Jest co prawda w tym samym zajeździe, ale sto lat później. Nadal jednak zdąża do Paryża, aby zamknąć kwestie spadkowe. Zszokowani przeniesieniem w czasie, szybko odkrywamy, iż to jednak ta sama, świetna jak za każdym razem Chmielewska - już po kilkunastu stronach pojawia się czarny charakter (w obu "czasoprzestrzeniach") i pierwsze morderstwo. Jest także cudowny mężczyzna i spora miłość. Czyli kanon chmielewszczyzny, ale smakuje powalająco świeżo.